Urodziła się w Kutnie, reprezentowała Junak Włocławek, a do Świebodzic trafiła trzy lata temu. Choć ma zaledwie 17 lat to już zdołała zostać dwukrotną brązową medalistką Mistrzostw Polski Juniorek Młodszych i wywalczyć awans do I Ligi kobiet. O początkach kariery, planach na przyszłość, celach i największych marzeniach w najnowszym cyklu “Timeout” rozmawiamy z Natalią Nowak.
— Na dworze już zimno, ślisko i biało, a okres świąteczny tuż za rogiem. Cieszysz się, że Boże Narodzenie już jutro?
— Zdecydowanie! Pomijając, że uwielbiam Święta Bożego Narodzenia, cały ten klimat, pyszne jedzenie i czas z bliskimi to cieszę się, ponieważ jestem daleko od domu i rodziny. Dużo znaczy dla mnie to, że w końcu będziemy mogli spędzić ze sobą odrobinę więcej czasu, niż kiedy jestem w domu na weekend.
— Twój dom rodzinny jest w oddalonym o ponad 400 km Włocławku. To sprawia, że powroty są przyjemne, a jednocześnie pewnie męczące. Jest czasami trudno łączyć życie między dwoma miastami?
— Oczywiście, że czasem jest trudno. Chociaż nasza drużyna jest ze sobą bardzo zżyta, a dziewczyny uważam za moją drugą rodzinę, to jednak są momenty, kiedy chciałabym to wszystko rzucić i pojechać do domu, do rodziców. Czasem po prostu jest potrzeba by odreagować, a często nie mam możliwości pokonać trzystu czy czterystu kilometrów, by pojechać do domu.
— Przechodząc jednak na moment do szczypiorniaka, powiedz skąd u ciebie zamiłowanie do tej dyscypliny?
— Chyba spodobała mi się ta agresja i zawziętość, jaka jest w tym sporcie. To, że do zwycięstwa dokłada się cała drużyna. Jeśli chodzi jednak o prawdziwe treningi, to zachęciła mnie do nich moja nauczycielka od wf-u.
— Karierę zaczęłaś w Junaku Włocławek, jak wspominasz tamten okres.
— Naprawdę świetnie! Wiadomo, że macierzysty klub przeważnie dobrze się wspomina. Grając we Włocławku, byłam jeszcze dzieciakiem, więc to była bardziej zabawa niż faktyczna gra. Wszystkie treningi, mecze czy turnieje wspominam bardzo dobrze. Do tego sportowo byłyśmy naprawdę niezłą drużyną.
— Co więc spowodowało, że zdecydowałaś się przenieść do Świebodzic?
— W głównej mierze była to zasługa trenerki. To ona mnie zauważyła i zaczęła rozmowę z moimi rodzicami. Znałam ten zespół z rozgrywek ogólnopolskich i bardzo podobała mi się gra dziewczyn. Wyglądało to naprawdę profesjonalnie. Początkowo nawet nie myślałam o wyprowadzce z domu na drugi koniec Polski. Teraz jednak niczego nie żałuję i wszystko bym powtórzyła. To była najlepsza decyzja w moim życiu.
— Tym samym w 2021 roku trafiłaś do Victorii. Jaki był twój początek w klubie i czy ciężko było Ci się zaaklimatyzować? Opowiedz nam coś o pierwszych miesiącach w biało-niebieskich barwach.
— Początki zawsze są trudne. Nowe otoczenie, nowi ludzie i szkoła. Byłam bardzo zestresowana, ale drużyna, dziewczyny z mieszkania czy osoby ze szkoły sprawiły, że zaaklimatyzowałam się naprawdę szybko. Początki w Victorii były równie trudne. Nie byłam przyzwyczajona do takiego wysiłku.
— Brązowy medal Mistrzostw Polski Juniorek Młodszych i awans do I Ligi. Tamten sezon był pełen sukcesów. Dla ciebie również był udany. Obroniłaś sporą liczbę rzutów i wielokrotnie skutecznie rozpoczynałaś kontrataki. Chyba całkiem udany debiutancki rok w klubie?
— Nie był najgorszy. Zawsze może być lepiej i są rzeczy, które można poprawić. Uważam, że grałyśmy naprawdę dobrze. Dowodem są te sukcesy. Brąz składem młodszym od reszty stawki i do tego historyczny awans do I Ligi. Zawsze będę pamiętać tamten sezon.
— W tamtym wymagającym okresie broniłaś bramki razem z Elą Chlebowską. Teraz do klubu dołączyła kolejna bramkarka. Często wymieniacie się na bramce, a jak to jest poza boiskiem? Uczycie się od siebie pewnych zachowań? Rozmawiacie, co można ewentualnie poprawić?
— Może się wydawać, że przez rywalizację o pozycję, jest między nami zacięcie. Wiadomo, każda z nas chciałaby grać jak najwięcej, ale liczy się tylko to, czy wygramy mecz, a nie to, kto spędzi najwięcej minut na boisku. Bardzo doceniam, że mogę grać zarówno z Elą, jak i Martą, bo każda z nas się czegoś od siebie uczy. Na spotkaniach podpowiadamy sobie, bo to, co widać tylko z ławki, na boisku jest nie do zauważenia.
— Masz jakiś swój rytuał przed spotkaniem?
— Nie wiem, czy można to nazwać rytuałem, ale lubię przed meczem słuchać muzyki i zjeść dobre śniadanie. W tygodniu bywa tak, że naprawdę nie mam czasu, aby zjeść coś przed treningiem, ale dbam o to, żeby zawsze w dniu meczowym zjeść coś wartościowego.
— A jak to jest z przedmeczowym stresem? Da się go pokonać, czy trzeba nauczyć się z nim żyć?
— Stres towarzyszy każdemu sportowcowi. Może być motywujący, ale jeśli nie umiesz się z nim uporać, może być zupełnie inaczej. Nie sądzę, że przedmeczowy stres da się w 100% wyeliminować, ale trzeba się nauczyć wyciągać z niego dobre rzeczy.
— Dla ciebie nowy rok będzie szczególnie stresujący. Już w maju czeka cię egzamin dojrzałości. Jesteś spokojna o wynik, bo pewnie trudno jest połączyć profesjonalne granie z klasą maturalną?
— Trudno jest pogodzić ze szkołą granie i trenowanie na takim poziomie. Trzeba być dobrze zorganizowanym i znaleźć czas na naukę, regenerację i odpoczynek. Mam nadzieje, że matura pójdzie mi dobrze i nie będę ukrywać, że się tym stresuje. Mimo wszystko jestem całkiem spokojna o moją wiedzę i umiejętności.
— Chciałbym zapytać cię o kibiców. Od tych kilku lat nieprzerwanie wspierają was na każdym możliwym meczu, serwując ogłuszający doping. Powiedz, czy faktycznie doping ci pomaga, czy może jest odwrotnie i przeszkadza?
— Kocham naszych kibiców. To nasze największe wsparcie i bardzo doceniam to, że jeżdżą z nami po całej Polsce. Zdecydowanie bardziej wolę grać mecze domowe, bo uwielbiam huk bębnów i głośne okrzyki z megafonów. Dzięki temu od razu lepiej mi się gra i z tego co wiem większość naszej drużyny ma dokładnie tak samo.
— Jaką trenerką jest Dominika Daszkiewicz-Kwadrans?
— Jest bardzo wymagająca. To głowa naszego zespołu i bez niej nie byłybyśmy w tym miejscu. Jeśli chodzi o treningi to „krótko nas trzyma”. Chce, aby wszystko było dopięte na ostatni guzik. Prywatnie jest bardzo otwarta i zabawna, a szczególnie szanuję ją za to, że umie odgrodzić sprawy sportowe od prywatnych. To chyba jest najlepszym możliwym połączeniem.
— Jesteśmy praktycznie w połowie sezonu. Jakie cele sobie teraz stawiacie?
— Pomimo jednej porażki, chcemy wygrać I Ligę, zwyciężyć w Turnieju Mistrzyń, a na samym końcu awansować do Ligi Centralnej. Jeśli chodzi o rozgrywki juniorskie, to chyba każda z nas marzy i chce w końcu zagrać w wielkim finale o złoto Mistrzostw Polski.
— Gdybyś miała wskazać najtrudniejszego do tej pory przeciwnika to jaki zespół by to był?
— Zdecydowanie SPR Olkusz. Bardzo ciężko nam się z nimi grało. Dziewczyny prezentowały naprawdę wysoki poziom, a nam nie pomógł fakt, że był to nasz pierwszy mecz i dopiero, co zgrywałyśmy się po wakacjach. Mam nadzieję, że w drugiej rundzie odgryziemy się i pokażemy na co nas naprawdę stać. Poza tym zawsze trudno gra się z zespołami z Wrocławia i to niezależnie od tego, czy gramy w lidze seniorskiej, czy juniorskiej.
— A jaki mecz wskazałabyś za ten najważniejszy w karierze?
— Myślę, że byłyby to oba mecze o brązowy medal w rozgrywkach Juniorki Młodszej. Na szczęście oba były wygrane, ale nie ukrywam, że do tej pory żal po przegranych półfinałach się mnie trzyma. Mam nadzieję, że w tym roku w końcu przekroczymy tą magiczną dla nas barierę.
— To tak na koniec seria szybkich pytań. Poza piłką ręczną moją pasją jest…
— Fotografia i makijaż. Lubię robić zdjęcia, tak samo malować siebie czy moje koleżanki. Sprawia mi to dużo przyjemności i dzięki temu mogę się zrelaksować.
— Za 10 lat widzę się…
— Sama nie wiem, to bardzo daleka perspektywa. Na razie skupiam się na tym, co teraz i na najbliższej przyszłości.
— Moim największym marzeniem jest…
— Mam sporo marzeń dotyczących różnych płaszczyzn życia, ale takim największym sportowym marzeniem jest zdobycie mistrzostwa Polski.
— Rada, którą dałabym sobie sprzed 5 lat to…
— Powiedziałabym, że nie spodziewa się tego, co nastąpi za jakiś czas. Więc niech nie przejmuje się zbytnio tym, co aktualnie jej nie wychodzi albo ją trapi.
— Na bramce ważniejsza jest dynamika, czy ustawienie?
— Ustawienie jest bardzo ważne, ale sądzę, że moim największym atutem jest dynamika. Czasem mam mały problem z odpowiednim ustawieniem, po części przez pryzmat mojego niskiego wzrostu (śmiech), więc muszę nadrabiać swoją szybkością.
— Złoto Mistrzostw Polski, czy awans do Ligi Centralnej?
—Złoto Mistrzostw Polski Juniorek. To moje największe sportowe marzenie, ale nie ukrywam, że awans do Ligi Centralnej również jest dla mnie bardzo ważny. Byłoby to świetne uczucie zagrać tak młodą drużyną w tak wysokiej lidze.
— Trening rzutowy, czy siłownia?
— Trening rzutowy, ale siłownię też „uwielbiam”.
— Mecz domowy, czy wyjazd?
— Zdecydowanie spotkanie domowe, głównie ze względu na większą ilość kibiców oraz również przez to, że nie musimy męczyć się drogą.
— Obroniony rzut karny, czy obronione sam na sam?
— Obronione sam na sam jest z pewnością bardziej spektakularne, ale dla mnie obie te obrony są równie motywujące i pobudzające do dalszej części meczu.
— Na luzie 1, czy na luzie 10?
Na luzie jedną. Mimo wszystko każda z nas lubi czuć dreszczyk emocji, a podczas zaciętych meczów adrenalina osiąga najwyższy poziom.
— Spotkanie w akompaniamencie dopingu kibiców, czy przy pustej, cichej hali?
Tylko z kibicami. Gdy na hali jest cicho, czuję jakby coś było nie tak. Zupełnie jakbyśmy przyszły na trening, a nie na mecz.
— Życiowe motto, którym się kierujesz?
„Nie odkładaj życia na później” albo „nikt za ciebie twojego życia nie przeżyje”. Z obydwoma mottami się bardzo utożsamiam i mam wrażenie, że idealnie mnie opisują.
— Ostatnie słowa dla fanów?
Bądźcie z nami, przychodźcie, wspierajcie, a my postaramy się wygrywać dla was wszystko, co tylko możliwe. Serca i Pazury!